zButa - Rekolekcje wielkopostne dla młodzieży cz. 2 (video)
Profeto poleca.
Słowo do młodych. Realizuje duszpasterstwo akademickie Rzeszów. Posłuchajcie bo warto. Część 2.
Profeto poleca.
Słowo do młodych. Realizuje duszpasterstwo akademickie Rzeszów. Posłuchajcie bo warto. Część 2.
O bolesnych doświadczeniach mieszkańców Ukrainy, którzy od dwóch lat stawiają czoła brutalnej agresji rosyjskiej, pisze w kolejnym „Liście z Kijowa” przełożony dominikanów w tym kraju, o. Jarosław Krawiec OP.
Drogie Siostry, Drodzy Bracia,
Po porannej Mszy św. zapytałem siostry Misjonarki Miłości Matki Teresy z Kalkuty o to, jak patrzą w przyszłość. „Zastanawiałam się nad tym kilka razy – mówi siostra Immakulata. – Jedyna odpowiedź, jaka mi przychodzi, to każdego dnia ufać Panu Bogu i robić to, co możemy. Kochać Go i kochać bliźniego. I żyć. On wie lepiej, co nas czeka i co jest dobre dla nas”.
Doczekaliśmy drugiej rocznicy agresji Rosji przeciwko Ukrainie, choć właściwie powinienem napisać, że mija właśnie dziesiąty rok wojny. Wszystko zaczęło się w 2014 roku rosyjską okupacją Krymu i walkami na Donbasie. Kilka miesięcy wcześniej wybuchła Rewolucja Godności, która obaliła prezydenta Wiktora Janukowycza. Miliony Ukraińców zademonstrowało, że wiąże swoją przyszłość z wolną i demokratyczną Europą. Dokładnie 10 lat temu ponad 100 osób zostało w brutalny sposób zastrzelonych na ulicach przylegających do kijowskiego Majdanu Niezależności.
W środę 21 lutego 2024 roku odbędzie się kolejne spotkanie otwarte Mężczyzn Świętego Józefa w Krakowie. Temat spotkania: „KOŚCIÓŁ – miejsce męskiego wzrostu (Prawda czy Fałsz?)”.
Autor podejmie trzy główne zagadnienia dotyczące męskości i roli Kościoła:
– Dychotomia w roli Kościoła dla mężczyzn:
Kościół jako organizacja zarządzana przez mężczyzn, ale także miejsce gromadzenia mężczyzn.
Dualistyczne spojrzenie na Kościół: dla niektórych to miejsce rozwoju, dla innych kojarzy się z ograniczeniem męskości.
Zjawisko odpływu mężczyzn z kościoła i pytanie, dlaczego Kościół jest miejscem rozwoju dla jednych, a dla innych nie.
– Współczesne wyzwania dla mężczyzn:
Problematyka męskiej depresji, wypalenia i statystyk samobójstw mężczyzn.
Zmiany w społeczeństwie, które wpływają na pozycję mężczyzn, zwłaszcza w kontekście rozwoju kobiet.
Trudności w zachowaniu tożsamości męskiej, często kosztem własnych potrzeb i wartości.
– Rola Kościoła we wspieraniu męskości:
Zastanowienie nad tym, czy Kościół może spełniać współczesne potrzeby rozwoju mężczyzn.
Rozważania na temat tego, czy Kościół wspiera męskość czy może ją ograniczać, czasem nawet „kastruje”.
Wskazówki dotyczące poszukiwania zdrowych przestrzeni i sposobów myślenia w Kościele sprzyjających męskiemu rozwojowi, jednocześnie rozróżniając je od tych niszczących.
Każdego z nas na różnym etapie życia dotykają trudne sytuacje. Jako Fundacja Profeto staramy się pomagać tym, którzy w traumatyczny sposób doświadczyli przemocy. Prosimy, pomagajcie razem z nami. Przekaż 1,5% swojego podatku, wpisując KRS 0000494148 na budowę ośrodka "Archipelag. Wyspy wolne od przemocy". Razem możemy stworzyć miejsce, gdzie potrzebujący odzyskają bezpieczne życie. Więcej szczegółów na ( https://profeto.pl/to-jest-archipelag- ) profeto.pl
W związku z opublikowanymi artykułami: „Sekrety księdza Olszewskiego. Ujawniamy, dokąd trafiły miliony z Funduszu Sprawiedliwości” na portalu oko.press oraz „Znikające miliony. Ani ksiądz, ani zakon się nie przyznają. To dla kogo te przelewy?” na portalu tvn24.pl, następnie szeroko rozpowszechnianymi w telewizji tvn24 i programie „Fakty TVN”, chcielibyśmy się odnieść do treści w nich zawartych i raz jeszcze sprostować nieprawdziwe wiadomości. W materiałach prasowych pojawia się szereg nierzetelnych informacji, manipulacji i ordynarnych kłamstw, ale najczęściej przyjmują one formę pytań lub przypuszczeń, aby uchronić ich twórców przed ewentualnymi pozwami sądowymi.
Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na fakt, że autorzy artykułów, pomimo kilkutygodniowego „śledztwa dziennikarskiego”, nie byli w stanie znaleźć żadnych dowodów na nielegalne czy nawet nieetyczne działania Fundacji Profeto. Dlaczego? Ponieważ Fundacja Profeto nie popełniła żadnego przestępstwa podczas budowy Centrum dla ofiar przestępstw „Archipelag – wyspy wolne od przemocy”. Co więcej, z uwagi na domniemane przestępstwa popełnione przez prezesa spółki Tiso – byłego generalnego wykonawcę robót budowlanych, przedmiotem śledztwa prokuratorskiego była także Fundacja Profeto i budowa Archipelagu. Pomimo śledztwa Krajowej Administracji Skarbowej, prokuratury i kontroli projektu przez Ministerstwo Sprawiedliwości nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości podczas budowy Centrum wsparcia dla osób pokrzywdzonych przestępstwem.
Nowy rok zawsze daje nowe możliwości zrobienia czy zaplanowania czegoś lepiej, dokładniej. Tak byśmy już na starcie nie zrezygnowali ze swoich zamierzeń. A jednak przychodzi czasem taki moment, który demotywuje do wszystkiego.
W naszym domowym ogródku czymś takim jest progresja mojej choroby nowotworowej. Nowy rok miał przynieść ukojenie, regenerację, upragniony spokój i wytchnienie. A stało się inaczej. Znów lęk, niepokój o swoje zdrowie, o nastroje dzieci, a także moje i męża psychiczne zmęczenie. To też pewne rozczarowanie, gdyż trudna chemia, która akurat miała się zaraz skończyć i co ważne przyniosła oczekiwane efekty w walce z przerzutem, niestety nie zwalczyła kolejnego wroga na mojej drodze do zdrowia. Można sobie tylko wyobrazić mój gniew i załamanie. Tym bardziej że udało nam się wyrwać całą rodzinką na upragnione ferie zimowe. A już pierwszego dnia otrzymałam wyniki tomografu z dość jednoznaczną informacją, czym lub kim jest mój „nowy” przeciwnik.
Wydawało mi się, że jestem już w miarę uodporniona na tego typu informacje. Przecież od początku choroby świadoma byłam możliwości wystąpienia kolejnych i kolejnych przerzutów. Jednak za każdym razem jest wbrew pozorom trudniej. Czasami wątpi się we wszystko, co robimy, by wyzdrowieć. Kłócimy się z Panem Bogiem, że dość pokrętnie prowadzi nas przez życie. A z drugiej strony przecież nie chcemy zaprzepaścić tego, co już wypracowaliśmy, czego się nauczyliśmy po drodze. W końcu dostrzegliśmy tyle dobra wokół, sens naszych starań. Jest za co być wdzięcznym. A jednak na nowo trzeba sobie to wszystko jeszcze raz pokazać i udowodnić.
Nie raz już miałam okazję podzielić się naszymi doświadczeniami związanymi ze świętowaniem nie tylko świąt Bożego Narodzenia, ale świąt i wszelkich uroczystości rodzinnych w ogóle. Jak dobrze pamiętam, wyłaniał się z nich obraz, mówiąc bardzo delikatnie, dość trudny. Bo to wbrew całej pięknej i rodzinnej otoczce dość trudne doświadczenie dla rodziców i ich pociech. Fakt faktem z pewnych rzeczy dzieci wyrastają, dojrzewają do pewnych rytuałów, ale i tak największym zagrożeniem dla oczekiwanego spędzenia świątecznego czasu jest ogólne przebodźcowanie. Nie ma świąt doskonałych, a idealne scenariusze rzadko kiedy się sprawdzają. Okazuje się, że dzieci często nie współpracują. I nie jest tak kolorowo jak na sesjach zdjęciowych. Każdy rodzic niestety wcześniej czy później musiał się z tym zmagać. I choć próbujemy przewidzieć skutki nadmiernych emocji, to i tak nie ustrzeżemy się ich. Jedyne, co możemy zrobić, to przyjąć fakt, że takie coś może mieć miejsce, i zaakceptować, że nie zawsze jest idealnie, ale nasze relacje i reakcje mogą być lepsze, przemyślane, by czuć satysfakcję z dobrze wykorzystanego czasu. Ważne jest również zrozumienie, że każdy członek rodziny może różnić się pod względem oczekiwań i potrzeb w okresie świątecznym. Komunikacja otwarta, zdolność słuchania i elastyczność w podejściu do tradycji mogą pomóc w uniknięciu zbędnych trudnych emocji, a co za tym idzie, nawet konfliktów, niepowodzeń.
Nie jest łatwo mówić o śmierci. A jeszcze trudniej mówić o tej, która przychodzi nagle i która dla kogoś staje się jedynym wyjściem i jedynym rozwiązaniem jego problemów. Tak jak nie jest łatwo towarzyszyć osieroconym w wyniku takiej śmierci osobom. A to ogromna rzesza ludzi.
Kiedy ktoś staje twarzą w twarz z informacją o samobójczej śmierci bliskiej osoby – dziecka, rodzica, współmałżonka – jego świat wywraca się do góry nogami. Natychmiast też pojawiają się emocje – zaprzeczenie, niedowierzanie, strach, lęk, obwinianie się, ogromna pustka, złość, oskarżanie siebie, ale też nierzadko ludzi wokół. Tych emocji doświadczają wszyscy – wierzący i niewierzący. Tak skonstruowana jest ludzka natura. Nie można od tego uciec. Ten stan suicydolodzy określają jako „rollercoaster”. To, co było pewne, takim być przestało. To, co dawało poczucie bezpieczeństwa, sieje zamęt. Zamiast porządku, pojawia się chaos, który całkowicie obezwładnia człowieka.
Z samobójczą śmiercią jest tak jak z kamieniem rzuconym do wody. Podobnie jak on także samobójstwo, a nawet próba samobójcza oddziałuje na mniejsze lub większe kręgi osób. Ta śmierć ma destrukcyjny wpływ przede wszystkim na najbliższych, ale również może oddziaływać na przykład na kogoś, kto nie był w bliskiej relacji z osobą, która odebrała sobie życie. Ktoś kiedyś wyliczył, że biorąc pod uwagę dzienną statystykę dotyczącą samobójstw, w skali roku problem ten dotyka w Polsce nawet miliona osób. To jest naprawdę ogromna rzesza ludzi, która powinna być zaopiekowana pod każdym możliwym względem.
Kiedy analizuję bajki, które rodzice i babcia opowiadali mi w dzieciństwie, łapię się za głowę. Ile tam przemocy, trudnych dla dziecka sytuacji. Ile strachu i lęku o zdrowie i życie bohaterów. A mimo wszystko mam ogromny sentyment i do nich, i do czasu dzieciństwa.
Analizę bajek zostawmy specjalistom, ja nie będę się tym zajmować, przynajmniej w tym momencie. Mam nadzieję, że te opowieści z dzieciństwa nie wyrządziły mi nie wiadomo jakich szkód. Na szczęście wilk, ten od Czerwonego Kapturka, nie nawiedza mnie w koszmarach sennych, a Baba Jaga z Jasia i Małgosi nie czyha, żeby mnie porwać i wrzucić do pieca. I choć treść bajek opowiadanych nam wiele lat temu dzisiejszych specjalistów może złościć, a nawet gorszyć, to nie o treść tych utworów mi dzisiaj chodzi, ale o pewien towarzyszący im klimat. Zdaję sobie jednak sprawę, że gdybyśmy rozebrali poszczególne bajki na czynniki pierwsze, to pewnie sami moglibyśmy się przestraszyć tym, co tam byśmy znaleźli. Na wszelki wypadek tego robić nie będziemy.
Skoro spotykamy się w dziale „Mężczyzna”, dobrze jest, aby przynajmniej od czasu do czasu teksty tu publikowane były krótkie i esencjonalne. Takie jak często jest z naszą komunikacją. Prosty komunikat, informacja. I wniosek. Dziś właśnie o takiej historii. Do której nie trzeba już nic od siebie dodawać. Zupełnie nic.
Piękno naszego świata polega m.in. także na tym, że w nawet najbardziej prozaicznej sytuacji można znaleźć jakieś źródło inspiracji. Ludzie wiary mają w swoich historiach mnóstwo przykładów, gdy to Pan Bóg przemawiał do nich przez jakiś drobiazg. Przez pojedynczą osobę. Jakiś gest, słowo, spojrzenie. Przykładów można by mnożyć. Historia zdawałoby się, że zupełnie przypadkowa – rozmowa w autobusie czy scenka zaobserwowana pod sklepem – wszystko to może nagle stać się dla nas czymś zupełnie nas przemieniającym. Decydującym o naszym nawróceniu. O zrozumieniu czegoś kluczowego.
To była zwykła codzienna msza święta. O szóstej trzydzieści rano. W piątek. W okęckiej parafii w Warszawie. Część wiernych jeszcze przecierała oczy ze snu. Część nadal jakby na wpół pogrążona w nocnym letargu. I ten ksiądz. Młody, oczytany, z genialnym wyczuciem teologicznym. Lubię go słuchać. Dziś na nowo wrył mnie w ziemię. I chyba wszystkich obecnych w kościele mężczyzn również. Opowiedzianą pod koniec mszy historią. Posłuchajcie…
– W Hiszpanii jest taka przełęcz. Nazywa się Somosierra. Pewnie część z was ją kojarzy – zaczął powoli. – To tam nasze polskie oddziały szwoleżerów popisały się w 1808 roku niezwykłą szarżą, wygrywając Napoleonowi niezwykle ważną bitwę. Ciekawa jest jednak historia, która wydarzyła się w noc przed decydującym starciem…
Dla większości z nas to będzie truizm, co tu teraz napiszę. Ale napiszę pomimo wszystko. Pustynia to dobre miejsce na Wielki Post. Pustynia to dobre miejsce na poznanie siebie. Na nawrócenie. Pustynia duchowa. Ale także ta fizyczna. Ta namacalna, położna na określonej szerokości geograficznej.
Tu nie grozi nam przebodźcowanie. Tu wzrok nie musi krążyć, skacząc z jednego obiektu na drugi, to oddalając się, to przybliżając. Tu oko będzie raczej odpoczywać. Doświadczając wyjątkowej jednoznaczności. I żadnego, nawet najmniejszego półcienia. Bo na pustyni wszystko jest konkretne. Wyraziste.
Pamiętam wspinaczkę pod chilijski wulkan Puyehue. Wspinaczkę przez półpustynny pejzaż. Z szarosinymi wydmami pode mną. I ostro błękitnym niebem nada mną. Z tym wyjątkowym kontrastem. Gdy wyznaczający połowę pejzażu horyzont ucinał wszystko niczym dobrze naostrzony nóż. Tak jak napisałem to wyżej. Tam nie było miejsca na jakąkolwiek niejednoznaczność.
W IV wieku żył w jaskini w Libanie pobożny pustelnik, który pokutował za grzechy swojej młodości. Przed wejściem do groty postawił krzyż, by w ten sposób zatamować drogę wszystkim złym duchom. Jednakże pewnej nocy osobiście przyszedł do niego Szatan, który rozwinął przed nim długi papier z wykazem jego grzechów. To jest rachunek za twoje życie, powiedział złośliwie. Pustelnik chwycił za krzyż i odpowiedział: A to jest pokwitowanie. W tej chwili Szatan odszedł z krzykiem.
Piąta Niedziela Wielkiego Postu. Za tydzień Niedziela Palmowa. Nadchodzi godzina Chrystusa. Przed nami bardzo uroczyste i ważne dni w liturgii. Zasłonięte krzyże, które z czcią odsłonimy w Wielki Piątek, by ujrzeć Zbawiciela świata, który dla naszego zbawienia obumarł jak ziarno. Czy świat wobec tych wielkich tajemnic zatrzyma się nieco w swojej gonitwie? Pewnie nie. Tak też było, gdy Chrystus umierał na Golgocie. A my? Będziemy robić świąteczne porządki, piec świąteczne ciasta, politycy będą się nadal ze sobą kłócili, a tu rozgrywa się sąd nad tym światem. Dlatego trzeba nam już dziś, w Piątą Niedzielę Wielkiego Postu zapragnąć wyjątkowo, a przede wszystkim po Bożemu przeżyć te dni, które przed nami.
Kolejna czwarta niedziela Wielkiego Postu przypomina, że w czterdziestodniowym okresie pokuty chodzi o przemianę według Bożego planu, bo niewątpliwie to najlepszy program na nasze szczęście, a każdy z nas tego potrzebuje.
Dzisiejsza niedziela jest nazywane Niedzielą Laetare, to znaczy radości. W jaki sposób liturgia chce dzisiaj wprowadzić nas w radość? Czy jesteśmy w stanie się cieszyć, patrząc na to, co dzieje się wokół nas, nieraz w naszych rodzinach, społeczeństwie? Czy potrafimy się cieszyć?
Liturgia słowa ukazuje nam powód naszej radości, czyli to, że Bóg nas kocha! Święty Paweł pisze: „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzi przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, przywrócił nam życie”. W Ewangelii słyszeliśmy: „tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna jednorodzonego dał”, aby mieć życie wieczne.
Projekt ABBA to głoszenie kerygmatu połączone z modlitwą o uzdrowienie organizowane przez Profeto.
Projekt ABBA to głoszenie kerygmatu połączone z modlitwą o uzdrowienie organizowane przez Profeto.